"Nikt nie może nigdzie dojść, jeśli skądś nie odszedł"
John Updike
Czy można urodzić się w jednym życiu dwa razy?
Pierwszy raz zobaczyłam świat 21 października 1982 roku ,w sosnowieckim szpitalu,
a 25 marca 2008 ponownie, robiąc pierwszy krok na mojej ziemi nieznanej na angielskim - "Luton Airport".
Decyzja o wyjeździe była niemal błyskawiczna. Wymówienie w pracy, wystawienie auta na sprzedaż, pozbycie się niepotrzebnych rzeczy, kupienie biletu, spakowanie walizki.
Poranny samolot z Katowic do Luton...i już...
Tak musiało być. Niczego nie żałuję.
Miałam 24 lata i 5 miesięcy. Niewiele mi do szczęścia w tamtym czasie brakowało. Fajna praca, bardzo aktywna, w ciągłym ruchy, ciągle nowi ludzie, dobre pieniądze, taka, którą można spokojnie określić - full wypas. Wyjścia co weekend, kino, kluby, wyjazdy za miasto, fitness, kolejne studia podyplomowe...Kręciło się...czasami nawet bardzo. Ostatni rok przed wyjazdem spędzony tak intensywnie. Nigdy już żaden czas przed ani po tym roku nie był taki dla mnie. To taki zryw jak mają ludzie którzy dowiadują się, że nie wiele im czasu pozostało na ziemi - przynajmniej tak to teraz odbieram.
Ale ja nie wiedziałam, jeszcze wtedy że wyjadę, po prostu żyłam i robiłam to wszystko co chciałam.
Potem wirtualne spotkania z Łukaszem on już tu ja jeszcze tam.
"Zostałeś stworzony po to, żeby dostrzegać piękno kreacji i wieść życie w miłości. Jeśli jednak nie potrafisz dostrzec miłości w sobie, to nawet gdyby cały świat Cię pokochał, i tak nic się w Tobie nie zmieni".
Don Miguel Ruiz, Janet Mills - Medytacje i Modlitwy
Nic chyba tak na człowieka nie może wpłynąć jak MIŁOŚĆ.
Ta prawdziwa i jedyna.
To ona mnie tutaj w jakimś sensie ściągnęła.
I tutaj piszę ona swoją dalszą historię.
Byłam kiedyś ja, teraz jesteśmy My i nasze dzieci.
Co będzie dalej, czy już zawsze tutaj?
Mam nadzieję, że koniec będzie tam gdzie początek, gdzie pierwszy oddech miał miejsce.
Świeżutki katalog Laury Ashley - wczoraj dotarł do moich drzwi. To mój numer jeden wśród katalogów wnętrzarskich.
Możecie go przejrzeć tutaj.
Kilka pstryknięć...
Nie ma rzeczy, która mi się tutaj nie podoba. Do jutra trwa jeszcze zimowa wyprzedaż...jak ktoś ma możliwość... Mnie się udało kupić dywanik do pokoju chłopaków, który pewnie wkrótce pokażę...
Dziękuję za tyle miłych komentarzy, które zawsze zostawiacie!!!
Pozdrawiam i do następnego!!!!
Jak bym czytała historię mojej siostry, dokładnie taka sama, tylko ona krócej jest na wyspie!!! ja nie byłam taka odważna, podziwam ...choc myśle że gdyby nie zobowiązania i rodzina wyjechałabym...ale już za późno!! cieszę się że i Ty się odnalazłaś TAM!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Ciężko było i jest. Ale wszystko w życiu ma jakąś swoją cenę ;) Odnalazłam się dopiero nie dawno, po trzech latach ;)
UsuńPięknie napisane, w sam raz na dzisiejszą panującą u nas aurę za oknem- nostalgiczną:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle się miło zrobiło :)
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie tez przeżywam swoje drugie życie i mając tyle samo lat co Ty wyjechałam. nie wiem jak to z nami tutaj będzie, ale chcemy wrocić na złota jesień do domu, o ile jeszcze bedzie Polska ;)
Salonik pierwsza klasa i bardzo podobny styl do katalogowego ;)
Bużka !
To chyba największy komplement jaki mogłam usłyszeć :D Ten styl jest mi bardzo, bardzo bliski...Ceny niestety nie dla mnie, ale przecież można szukać podobnych rzeczy, dużo tańszych...
UsuńŻyczę Ci tego, żebyś zawsze czuła się taka spełniona i szczęśliwa jak teraz:)
OdpowiedzUsuńTeż byłam w Anglii kilka lat temu, spędziłam tak w sumie prawie 3 lata, ale ja z kolei swoje szczęście (mojego kochanego Męża) odnalazłam tak naprawdę dopiero po powrocie do Polski z mojej "podróży".
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Agnieszka
Ale masz wiosenne zdjęcia:) Czas leci szybko i chyba nie żałujesz?
OdpowiedzUsuńNie żałuję ;)
UsuńCo to dla milosci sie nie robi, ja tez z milosci wylecialam za wielka wode, no I tak z kazdym rokiem coraz bardziej zapuszcza sie korzenie, ale tez marzy mi sie wrocic kiedys do Polski:) Pozdrawiam I milego weekend zycze:)
OdpowiedzUsuńPiękna historia, nawet troszkę podobna do mojej ;) Dlatego taka znajoma....
OdpowiedzUsuńDzieci Twoje są cudne, napatrzyć się nie mogę ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie i miłego weekendu
mnie sie bardzo podoba Twoj salonik i ta zielona kanapa,wszystko takie pasujace do siebie pieknie....................a ja w moim saloniku ciagle cos zmieniam bo ciagle cos mi nie sie nie klei nie pasije nie jest takie jak powinno byc no nie wiem.......................kiedys mialam reczniki od Laury,dostalam w prezencie jak tu przyjechalam,nie znalam sie wtedy zbytnio i nie wiedzialam co to za firma,reczniki przeznaczylam do farbowania wlosow ,bo kolor mi sie nie podobal,ale glupia bylam:P
OdpowiedzUsuńwlasnie mi podsunelas pomysl minut kilka i zmiana dokonana
Usuńzdjelam po jednym zdejeciu z brzegu i powiseilam na dole juz jest inaczej,mam szczescie ze nie ma na scianie odbic po zdjeciach:P
Tęsknota za domem chyba nigdy nie mija...zawsze chce sie wrócić w rodzinne strony, chocby nie wiem jak było dobrze w nowym miejscu...
OdpowiedzUsuńA u Ciebie jak zwykle pięknie:-) Pozdrawiam cieplutko!
Myślę, że tęsknota nie mija. Bardzo trudno się odnaleźć w obcym kraju. Trochę to trwa.
UsuńZnalazłas swoje miejsce w zyciu, chłopcy nową ojczyzne choć o korzeniach pewnie będą pamietać....
OdpowiedzUsuńczy chciałabyś kiedys....wrócić do miejsca gdzie sie urodziłaś ? na stałe ?
bo życie pisze różne scenariusze....jestes tego przykładem.....
życzę samych szczęśliwych chwil.... i tu i może kiedys TAM :))
Jak los tak będzie chciał...mam nadzieję, że kiedyś wrócimy.
UsuńKasiu podziwiam i szanuję osoby, które zdecydowały się na wyjazd. Mam to szczęście, że mogę być w Polsce, z całą rodzinką, mężem, dziećmi i do tego mieć pracę. Mam nadzieję, że kiedyś wrócisz a teraz żyj pięknem tamtego kraju, swojego cudownego mieszkanka, ciesz się bliskością męża i wspaniałych synków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo dobrze tak powiedzieć w życiu 'niczego nie żałuję', fajnie że Wam się ułożyło i znaleźliście swoje miejsce.
OdpowiedzUsuńNas też to czeka, póki co trzymamy kciuki, aby wszystko się udało.
pozdrawia ciepło!
Pięknie to opisałaś,ja również mieszkam,żyję w Londynie od 2005 roku, bardzo tęsknię za Polską i już nie mogę się doczekać powrotu:)Planuję na przyszły rok albo ostatecznie 2015, mieszkanko masz bardzo przytulne, ja obecnie wykańczam swoje w Polsce:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż poznałam mojego męża przez internet i też pojechałam za nim, co prawda dużo bliżej bo raptem z Olsztyna do Gdańska. I mimo, ze to raptem 200 km to brak mi mojego miasta.
OdpowiedzUsuńTak poznaliśmy się przez internet. A potem się okazało, że mieszkamy prawie obok siebie w PL. A moja mama pracuje tam gdzie Łukasza tata i też się znają :D
UsuńJa jestem juz 10 lat poza Polska..
OdpowiedzUsuńTez nigdy nie myslalam,ze zmienie adres,a jednak....
Ciekawy katalog...postaram sie dla siebie zamöwic.
Pozdrawiam:)
Pięknie napisane...życzę Ci tego powrotu do Polski:)))
OdpowiedzUsuńKasiu pięknie u Ciebie
OdpowiedzUsuńjesteś 6 dni ode mnie starsza :P
życzę Wam samych dobrych lat bez względu na to gdzie Was los poniesie :)))
:* ściskam
Długooooooo
OdpowiedzUsuńMoja córka jest w Hiszpanii 7 miesięcy i to dla mnie morze czasu, a co dopiero 5 lat...ehh
Katalog obejrzałam i już jestem chora:)) Ale takie filiżanki w groszki mam:)))
Pakuj tę swoją Miłość i całą resztę i wracaj:)))
Kochana Snow jakby to było takie proste ;)
UsuńŻycie napisało dla Was piękną historię, najważniejsze, że masz wspaniałą rodzinę:) Zaserwowałaś bardzo klimatyczne zdjęcia mieszkanka, lubię Twoje klimaty:) Pozdrawiam! Trzymaj się cieplutko:)
OdpowiedzUsuńKasiu zaczęłam czytać Twój dzisiejszy post i nie mogę uwierzyć :) Ja też jestem z Sosnowca :)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś swoją historię :) Pozdrawiam :*
Świat jest mały prawda?
UsuńKasiu napisałaś to tak, że nie mogłam przestać czytać... dużo jest Was, mieszkających poza Polską... ale może tak ma być, może taka jest droga?
OdpowiedzUsuńpewnie tak... bo i po co miałoby być inaczej
katalog cudny! no i ten Wasz domek... zawsze oglądam z otwartymi ustami:)
buziaki
A więc kocham Twój Dom na Wygnanku i teraz jeszcze uwielbiam jak piszesz ;)
OdpowiedzUsuńZ Twoich ust czy raczej dłoni...to wielki komplement!
UsuńTaka romantyczna historia:)W rodzinie siła, ja też to wiem! U Cibie tak mi się podoba (mam podobny gust), że z miejsca mogłabym zamieszkać w takich wnętrzach:), a katalog Laury Ashley jest piękny i bardzo inspirujący, tylko te ceny...
OdpowiedzUsuńbuziaki, Kasieńko!
Ah ta Miłosc i nasze drogi życiowe.....patrząc na Twoje fotografie tryska z nich radosć, miłosc i wiosna:) A Magazyn cudny:)
OdpowiedzUsuńOh ja miałam całkiem podobnie, więc doskonale Cię rozumiem. Pomimo, ze żadnego wyjazdu nie planowałam w 2006 roku zawitałam do Irlandii , z tego samego powodu co Ty i ten sam powód przywiódl mnie również do Holandii i teraz mam rozdarte serce miedzy tymi dwoma krajami.
OdpowiedzUsuńKasiu kochana , jesteście kochająca się rodzinka, stworzyliscie wspaniały rodzinny dom, uwielbiam do Was zaglądać jak sąsiadka choć dziela nas kilometry ... ściskam!
OdpowiedzUsuńKasiu jak jest się razem, wszędzie jest dobrze i wszędzie można być szczęśliwym. Mój mąż pięć lat pracował na wyspach, spotykaliśmy się bardzo rzadko, pierwszy raz od wyjazdu po 11 miesiącach. Nie zdecydowałam się wyjechać, zostałam w Polsce. Nie jest to dobre rozwiązanie kiedy ma się rodzinę dlatego bardzo żałujemy tych straconych lat.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cię ciepło i ściskam mocno
Kasia
ah cóż mogę dodać więcej ;)
OdpowiedzUsuńBUZIOL MOJA KOCHANA ;*
PS. wygnanko niesamowite ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńMasz kochającego męża, śliczne dzieci, piękne i zadbane mieszkanie - można powiedzieć, że masz wszystko. Chylę przed Tobą ukłon za to, że na obczyźnie pamiętasz o swoich korzeniach. W Twoim opowiadaniu czuć tęsknotę za rodzinnym domem. Pozdrawiam i ściskam mocno
Ach ta miłość...dobrze,że posłuchałas głosu serca,mogło przecież być zupełnie inaczej...jedna decyzja..pięknie napisałaś,pozdrawiam Was serdecznie;))
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego Wam życzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!śliczne mieszkanko , ta kanapa odjazdowa;-)))
OdpowiedzUsuńTam dom Twój, gdzie serce Twoje :-)
OdpowiedzUsuńWspaniałości samych Wam życzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Pięknie to napisałaś Kasiu :-) Popieram, że "Tam dom Twój, gdzie serce Twoje" Zawsze to powtarzam. Ale chłopcy już duzi. Pozdrowienia dla całej Rodzinki
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją historię, wasza jest piękna, pełna ciepła. Życzę Ci samych cudownych chwil w dalszym zapisywaniu kart :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na Wasz domek!!!
OdpowiedzUsuńJest piekny, taki przytulaśny...
Życzę Wam wszystkiego naj...
Urodziłam się kilkanaście dni przed Tobą i również w Sosnowcu :) Aż z ciekawości dowiem się ile wtedy szpitali miało oddziały porodowe :) Pozdrawiam, Marta
OdpowiedzUsuńszufladawbloku@blogspot.com
Uwielbiam ten prawdziwy, angielski styl, u Was tak jest! Historia, którą teraz przeżywa moja siostra :) Ja czasem zastanawiam się jakby mi było daleko stąd....
OdpowiedzUsuńPodziwiam...za odwagę :)
OdpowiedzUsuńi życzę kolejnych ciepłych...wspaniałych lat...
tam gdzie...Wasze serce :)
Kochana Kasiu moim zdaniem TWÓJ salon jest piękniejszy od tego w czasopiśmie.Masz niesamowite wyczucie gustu!!!!.A Twój bujak jest super;-)))))
OdpowiedzUsuńCałuski
Piękne to Twoje wygnanko i jego mali mieszkańcy:)Spełnienia marzeń:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak widać Kochana, to była dobra decyzja i zmiana :) Piękną masz rodzinkę :)))
OdpowiedzUsuńKasiu, pozdrawiam Cię serdecznie Bratnia Duszyczko :*
OdpowiedzUsuńOstatnio bywam w Sosnowcu 2 razy w tygodniu...kiedyś napiszę Ci z jakiego powodu ;)
W poniedziałek pozdrowię od Ciebie Twoje miasto :))
Hey,
OdpowiedzUsuńodpiszę tutaj, bo nie wiem czy zajrzysz ponownie po odpowiedz do mnie ;)
Banerek zrobiłam sama :D sposobem prób i blędów ;)
Jeśli chcesz mogę cos Ci wykombinować, tylko poproszę o obrazek jaki chcesz miec w banerku- jak w formacie jpg to na białym tle coś, a jak w formacie png to tło powinno być przeźroczyste :) i coś porobimy ;)
A dlaczego nie możecie gwoździ wbijać w ścinę ? Ale wkręty tak ? hihi
buźka !
... tam gdzie Twoi bliscy i Ty - tam Wasz dom...
OdpowiedzUsuńoby tak fajnie zostało na zawsze !!!!
pozdrawiam cieplutko
Najważniejsze że możesz powiedzieć - nie żałuję. Dużo szczęścia życzę i powodzenia:)
OdpowiedzUsuńlubię szczęśliwych ludzi:)))))))))) zachwyciłam sie tym katalogiem...rzadko sie zdarza,aby w jakimś wszystko sie podobało....w tym podoba mi sie kazda rzecz:)))....twoi chłopcy sa do schrupania:))
OdpowiedzUsuń:) :) :)
OdpowiedzUsuńSpełnienia marzeń!
www.WnetrzaZewnetrza.pl
pięknie to napisałaś kochana, tak od serca, aż łza się w oku kręci...my mamy naszych też na Wyspach i przy okazji świąt zawsze nam ich brakuje...ale tam dom, gdzie serce i najważniejsze, że razem!p.s. salonik jest przepiękny!i ta zieleń, taka radosna, czuć wiosnę!
OdpowiedzUsuńPiękna historia i świetny blog:) Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://waniliowylawendowybialy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAleż się wzruszyłam... Tak to właśnie jest, że ta miłość, ta taka piękna, głęboka i prawdziwa sprawia, że cały świat się odmienia...
OdpowiedzUsuńPięknie mieszkasz, pięknie żyjesz, uwielbiam to ciepło co z każdego Twojego słowa, zdjęcia i kącika bloga przebija...
Bo z miłością tak już jest, spada na nas i dla niej jesteśmy w stanie wszystko zmienić. Nie ważne jest gdzie, ważne z kim, to się liczy.... a czy to Anglia, Polska czy inny kraj, to nie ma znaczenia. Dom jest tam gdzie kochani ludzie.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą stworzyłaś Wam piękne gniazdko, ciepłe i rodzinne, nie ustępuje w niczym tym z katalogu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu lat w szczęściu :)
Iza :)
Kasiu piękny post :) Myślę, że w życiu każdego człowieka przychodzi czas na taką "rewolucję". Ja jeszcze na swoją nadal czekam :). Dobrze, że niczego nie żałujesz i że jesteś szczęśliwa :) Radość na buźkach Twoich urwisów i ciepło rodzinne wypełniające Twój domek to tylko dowód podjęcia dobrej decyzji :) Pozdrawiam Alicja :)
OdpowiedzUsuńSzczęścia i spełnienia marzeń...kochana ...Twój domek jest taki cieplutki pa....
OdpowiedzUsuńBardzo podobnie jak u nas, z różńicą, żę oboje przyjechaliśmy z 'jeszczeniemężem' aby studiować. Bardzo lubię Laure Ashley i zawsze podziwiałam jej meble/pomysły na wystrój, od razu dostrzegłam 'ją' w Twoim domku i w sposobie dekoracji. Przeslicznie i bardzo ciepło, pozdrawiam ponownie
OdpowiedzUsuńMieszkasz w obcym kraju, ale teraz to on jest Twoją ojczyzną, tu stworzyłaś dom, mogłaś go stworzyć, tu żyjesz i każdy dzień przynosi coś nowego. Pięknie urządziłaś mieszkanie, przytulnie i ciepło:) Wiem co to znaczy rozstanie z miejscem urodzenia, ale teraz Twoja RODZINA jest tam gdzie Ty:)
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Ps zapraszam bo specyficzny banerek, który krąży w imię blogowej przyjaźni, bezinteresownie, wymyśliła go Ewa z "Ogrodu na Nadbrzeżnej", z prośbą o przekazanie go dalej, Twoim blogowym przyjaciołom:)
o w tym samym roku wyjechalysmy do UK. i tyle podobienstw:) Pozdrawiam serdecznie. Monika
OdpowiedzUsuńteż wyleciałam z tego samego lotniska i widzę, że też jesteś z śląska, lądowałam w Londynie, ale nie Luton tylko Stansted....
OdpowiedzUsuńz czasem znienawidziłam Londyn i mamy nadzieje, że w kwietniu okaże się że wracamy z emigracji, bo jednak moim domem nadal jest Rybnik.....
a czytając twój wpis na siłę cisnął mi się cytat z wiersza Szymborskiej:
"Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie."
Tak będzie!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA Wasz dom jest piękny!Ciepły takim domowym ciepłem i bardzo przytulny:)
Piękna historia Kasiu..i ma taki szczęśliwy ciąg dalszy:)..czasem sama sie zastanawiam, czy gdzieś stąd nie uciec..
OdpowiedzUsuńBardzo bliska mi historia miłosna...tylko moja skończyła się łzami i wrzodami żołądka...później los postanowił wynagrodzić mi wszystko i postawił na mojej drodze człowieka,który wyrwał mnie z totalnej depresji i sprawił,że uwierzyłam w lepsze jutro...dziś jest ze mną i mam nadzieję,że na zawsze
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasiu
...a ja 11 lat!!! Kasiu kochana, rozumiem doskonale o czym piszesz i co czujesz- to bardzo trudny temat. Ja teraz jestem na etapie: ze ani tu w Niemczech ani tez w Pl (choc mamy tam i dom i mieszkanie) nie jestesmy u siebie. Tu zawsze bedziemy obcy, a w Pl chocby z racji tego, ze nie ma nas na mejscu jestesmy tylko odwiedzajacymi... czyt. GOSCMI.Tesknota za polska jest u mnie caly czas taka sama, mam coreczke (8 lat) i ona ... choc urodzona tutaj tez kocha Polske. Ubolewam nad tym, ze tak trudno zyje sie w naszej ojczyznie, ze choc ludzie sa wyksztalceni musza migrowac w poszukiwaniu lepszego. Ja nie wyjechalam za chlebem, ale podobnie jak i Ty za uczuciem ... i tak juz zostalo. Nie wiem, na zmiany podobno nigdy nie jest zbyt pozno, mam wiec nadzieje, ze moze kiedys wrocimy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo (juz z wlasnego bloga)
ania z burscheid
P.S. na wasze szyneczki slinka leci..., oj leci.
...a ja 11 lat!!! Kasiu kochana, rozumiem doskonale o czym piszesz i co czujesz- to bardzo trudny temat. Ja teraz jestem na etapie: ze ani tu w Niemczech ani tez w Pl (choc mamy tam i dom i mieszkanie) nie jestesmy u siebie. Tu zawsze bedziemy obcy, a w Pl chocby z racji tego, ze nie ma nas na mejscu jestesmy tylko odwiedzajacymi... czyt. GOSCMI.Tesknota za polska jest u mnie caly czas taka sama, mam coreczke (8 lat) i ona ... choc urodzona tutaj tez kocha Polske. Ubolewam nad tym, ze tak trudno zyje sie w naszej ojczyznie, ze choc ludzie sa wyksztalceni musza migrowac w poszukiwaniu lepszego. Ja nie wyjechalam za chlebem, ale podobnie jak i Ty za uczuciem ... i tak juz zostalo. Nie wiem, na zmiany podobno nigdy nie jest zbyt pozno, mam wiec nadzieje, ze moze kiedys wrocimy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo (juz z wlasnego bloga)
ania z burscheid
P.S. na wasze szyneczki slinka leci..., oj leci.
Życie pisze różne scenariusze... dziś jest tak a jutro może być inaczej. W każdym miejscu będą jakieś plusy i minusy... Ważne by niczego nie żałować... i iść do przodu :) Chłopaki są rewelacyjni :) Życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że dom tam gdzie rodzina moja:) Nie emigrowałam nigdy ale też nie wiem co mnie czeka. Wyznaję zasadę, że mogę wszędzie mieszkać byle by z mężem i synem.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś, piękne zdjęcia- życzę Ci przede wszystkim szczęścia i jeszcze więcej miłości:)
Dziękuję za możliwość obejrzenia katalogu.Niektóre rzeczy przysposobiłabym natychmiast np.wszystko co ma duuużo szufladek.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam szczęścia !Pozdrawiam.
pozdrawiam i zapraszam na poczęstunek
OdpowiedzUsuńNam minelo w tym roku 7 lat.. i tak naprawde tez dopiero niedawno sie tu odnalazlam .. ale tak jak mowia, gdzie twoje serce, tam twoj dom.. ;) Zycze Ci samych radosci i wszystkiego najlepszgo ;) Pozdrawiam, P.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że chciałaś się podzielić z nami swoją historią:) Uwielbiam tu do Ciebie wpadać i czytać to, jak pięknie opisujesz Wasze życie i to, co jest w nim najważniejsze. O samych wnętrzach nie piszę, bo musiałabym się powtarzać, że piękne i niezmiennie zachwycają:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWspaniale oto opisałaś kochana...... Miłość zmienia nas, postrzeganie rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńbuziaki
Witam,co za podobna historia.My też w UK,w maju minie 5 lat:))I jeszcze w tym samym wieku jesteśmy,tylko Ja z września:))Bardzo fajny blog,świetny post,pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńMiałaś dużo odwagi, żeby zostawić swoje dawne życie i zacząć nową przygodę.
OdpowiedzUsuńMasz cudowną rodzinę i to się liczy!
Zapraszam na link party ;) Już trwa:
OdpowiedzUsuńwww.speckled-fawn.blogspot.com
U Ciebie jak zawsze pięknie:-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://mymilka.blogspot.com/
wspaniał historia, pieknie opowiedziana, aż łezka w oku się kręci.
OdpowiedzUsuńA poza tym PIĘKNIE MIESZKASZ!!!
Bardzo interesujacy wpis i musze dodac, ze patrzac na Twoja date urodzenia, stwierdzilam ze moja corka jest tylko 13 dni mlodsza od Ciebie. Przyszla na swiat 3 listopada 1982...(to tak na marginesie) . Ja sama od 30 2 lat mieszkam w Austrii i przez pierwsze 20 lat chcialam wracac do kraju - na zawsze.teraz tez bardzo chetnie wracam _ na chwile, niestety zycie nas zmienia, zmieniaja sie priorytety, fakty, mozliwosci...Ale zyj ta nadzieja, jestes duzo mlodsza, wiec istnieje szansa ze warunki poprawia sie na tyle ze bedzie mozna wracac...Piekny blog i zdjecia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)) 25 marca 1982r. się urodziłam:))))
OdpowiedzUsuńCudowny masz ten sekretarzyk, podziwiam Cię że wyjechałaś z kraju. Ja co prawda wyjechałam tylko z innego miasta i troszkę mnie to kosztowało, ale do odważnych świat należy. Najważniejsze jest zdrowie, szczęście i miłość, z tymi trzema rzeczami wszystko się poukłada:)
Pozdrawiam cieplutko!
Musze sie pochwalic,mam juz pare drobiazgow z tej kolekcji.W styczniu natrafilam na sale i nie moglam sie oprzec tym fioletowym w kropeczki miseczkom,dzbanuszkom itp... U Ciebie Kasik jak zwykle pieknie i juz wiosennie.W uk.zyjemy juz 9 lat.Pozdrawiam.Basia
OdpowiedzUsuńWpadlam tu na chwile ale zostaje na dluzej, fajny wpi, a w domku jak w bajce pieknie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że życie układa Ci się tak łaskawie.
OdpowiedzUsuńJednego Ci "zazdroszczę" - tych jasnych, pastelowych kolorów w otoczeniu - u mnie w domu nie do przejścia.
Niech Ci domek dobrze służy i nieustannie pięknieje. Pozdrawiam.
mądre słowa, miły post.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
zielenie.blogspot.com
Aż mnie ciarki przeszły...też jestem z Sosnowca, choć obecnie mieszkam gdzie indziej ...a urodziłaś się w tym samym roku co mój brat....on w szpitalu na Zagórzu. Pozdrawiam życząc powodzenia
OdpowiedzUsuńKasiu, piękna ta Wasza historia. Trzymam kcuki, żebyś kiedyś mogła napisać, że nareszcie mieszkasz tam, skąd wyjechałaś w świat. Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńKochana, u mnie we wrześniu minie 8 lat spędzonych na wyspie. Nie był to wyjazd za chlebem, bo prace tak jak Ty miałam, ani za miłością, bo miłiść była ze mną w PL. Wyjechaliśmy ipulsywnie, chyba w poszukiwaniu większych możliwości i tak się stało. Na razie za ojczyzną nie tęsknię, tylko za rodziną. Ale teraz dzięki samolotom widzimy się często:) Nie wyobrażam już sobie życia w PL, ale tak jak ktoś tu napisał, czasem czuję się obca i w UK i w Polsce.
OdpowiedzUsuńŚwiat jest naprawdę mały, bo ja też ze Śląska, może kiedyś na lotnisku się spotkamy:)
Tez jestem poza granicami kraju. A Twoj domek, taki zapraszajacy. Przyjemny, cieplutki. Zakochalam sie w Tym wnetrzu :)
OdpowiedzUsuńKasiu podziwiam cię, że potrafiłaś stworzyć tak ciepły, rodzinny i piękny dom na obcej ziemi.Dzielna kobieta z ciebie. Tak naturalnie piszesz o tym co czujesz. Widać w tobie ewidentną wagę. Pozdrawiam cię bardzo cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJa też urodziłam się 21.10.1982 :)
Ale pięknie, napatrzeć się nie mogę, tak jak bym chciała! Może za sto lat mi sie uda, na razie się cieszę, że mam gdzie mieszkać ;)
OdpowiedzUsuńkazdy z nas ma jakas historie poza UK, wydaje sie ze jest ona z innej bajki ;-)
OdpowiedzUsuńwspaniale masz w domku:)
Ależ pięknie. Domek masz tak uroczy że gapić się mogę godzinami :) Bije od niego ciepło i mnóstwo miłości.
OdpowiedzUsuńbędę do Ciebie często zaglądać!!
zapraszam na moje małe początki
http://etat-mama-i-tata.blogspot.com/
Kasiu Twoja historia przypomina mi moja. internetowa milosc i wyjazd za nia. W czercu mina mi 4 lata w UK. Bagaz: wynajmowane mieszkanie , 3 letnia pociecha i facet ktory zawsze Cie wspiera gdy masz chandre. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa wyjechałąm po maturze z Sosnowca do Łodzi- zledwie,dalej,nie wiem czy dałabym radę.Podziwiam wszystkich,którzy mają odwagę szukać swojego życia na emigracji.Mój podziw wzrósł,gdy troche na żywo poobserwowałam życie na obczyźnie:)życzę by Twoje miejsce było tam gdzie zechcesz.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona że trafiłam na Twojego bloga. Ja też w UK od 6 lat, tyle że ja uwielbiam tutaj być, wracać nie chcę, zapuszczam już korzenie ;-) będę stałym gościem..
OdpowiedzUsuń