Patelnie żeliwną (ang. cast iron pan) używamy od około roku. Przy jej wyborze wygrały walory zdrowotne i jej niezniszczalność. Bardzo wiele naczytaliśmy się na temat toksycznych związków wykorzystywanych do produkcji patelni tzw. non-stick lub teflonowych. Pamiętam też, że moja babcia miała taką patelnie i używała jej przez kawał swojego życia.
Pomyślałam sobie, czemu i ja nie sięgnę po to najprostsze, tak stare rozwiązanie-żeliwo.
Wielkim plusem jest to, że podczas gotowania wydzielają się do jedzenia cząsteczki żelaza. Dla mnie to bardzo ważne, gdyż często, od czasu urodzenia chłopców, mam kłopoty z niedoborem tego pierwiastka.
 |
W sesji część naszego obiadu - kasza gryczana z cebulą, rodzynkami, natką pietruszki, czosnkiem. |
Patelnia bardzo szybko się nagrzewa i trzyma ciepło. Po każdym użyciu czekam aż ostygnie i wtedy myję ją ciepłą wodą i zwykłym druciakiem. Mając do czynienia z żeliwem nie powinno się używać żadnych płynów.
Jak wyschnie nacieram ją olejem jadalnym lub oliwą.
Naszą patelnie, a właściwie to dwie patelnie, małą i dużą, znalazłam w TK Maxx. Obie firmy Victor.
Mała kosztowała jak dobrze pamiętam 7 funtów, a większa 12.
Niska cena to kolejny plus.
Oczywiście są droższe, markowe. Wybór należy do Was.
Czasami tak niewiele potrzeba, żeby zmienić coś w naszym stylu gotowania, żeby było ono zdrowsze i bezpieczniejsze.
Pozdrawiam i do następnego!!!